Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedzonko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedzonko. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 września 2012

Co Ramonies gotowała przez dwa tygodnie? Ślinka cieknie:D

Przeliczyłam się z dostaniem praktyk na wrzesień, a w pracy zmieniłam sobie etat na 1/4, żeby mieć na nie czas... Nie mogłam zatem dopuścić, aby ten czas się marnował i przeznaczyłam go m.in. na gotowanie obiadów. Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić zdjęciami niektórych z nich. 

Nie zamieszczam przepisów, bo to nie jest blog kulinarny, ani ja nie czuję się mistrzem w tej dziedzinie, ale jeśli któreś danie was zainteresuje to pytajcie - chętnie odpowiem. 

Gwoli informacji:
 - Do wszystkich dań zawsze była jakaś suróweczka lub sałatka 
 - Pierś z kurczaka powtarza się w niemal każdym z nich, bo ją po prostu lubię!


Nim przejdę do zdjęć, chciałabym was zaprosić na:
Mojego facebooka: KLIK
Mojego bloga sprzedażowego: KLIK
Ostatniego posta "outfitowego": KLIK


1. Pierś nadziewana grillowanym bananem i żurawinami zapieczona z serkiem:
2. Krewetki Supreme w sosie słodko-kwaśnym z makaronem penne i żółtym serem:
 3. Roladka z piersi nadziewana grillowaną cukinią, papryką i serem podana na purée  ziemniaczanym z salsą pomidorową:
 4. Pierś z kurczaka duszona w soku z ananasa na ostro zapieczona z serem i grillowanym ananasem podana z makaronem i sosem ananasowo-własnym:
5. Pierś w płatkach chili nadziewana szynką, serem i cukinią pieczona razem z ziemniakami, papryką, cebulą i kukurydzą:
 6. Ryż z ostrym sosem meksykańskim z fasolą, papryką i kolendrą podany z jajkiem sadzonym:
 7. Ryż z hawajskim sosem słodko-kwaśno-ostrym z ananasem i kukurydzą:
8. I gratisowo jedno śniadanko: jajka na półtwardo owinięte wędlinką z sosem tatziki podane na sałacie lodowej:

Mam nadzieję, że wywołałam w was głód :D

piątek, 11 listopada 2011

A ty ile rogali dzisiaj zjadłaś?

Witajcie, pogoda jak i fakt, że dziś wolny dzień zachęcają do rodzinnego spaceru. Tak się jednak składa, że źle się czuję i ograniczyłam się jedynie do krótkiego wyjścia po ROGALE. Nie mogłam tego odpuścić!

Co roku w Święto Niepodległości czuję się zaszczycona, że jestem z Poznania, bo właśnie w Wielkopolsce je się rogale marcińskie. Uwielbiam, serio, uwielbiam te delicje, są rewelacyjne! Cały rok czekam, aby się ich nawpieprzać i jak przychodzi ten dzień to się nie ograniczam! Rogale nie są byle jakie! Robione są według konkretnego przepisu i muszą spełniać określone wymogi. Zrobione są z ciasta półfrancuskiego, a nadzienie z białego maku zawiera liczne dodatki: wanilię, mielone daktyle lub figi, cukier, śmietanę, rodzynki, masło i skórkę pomarańczową. Niestety różne cukiernie zawsze będą robiły nieco inne rogale, w ciągu ostatnich dni jadłam zarówno pyszne, perfekcyjne, jak i takie nieco za słodkie, polane za dużą ilością lukru, za suche lub za miękkie. 

Jestem bardzo ciekawa ile poznanianki zjadły dzisiaj rogali, przyznajcie się! Ja jak na razie 1,5 (ale wczoraj też 2...) eh, od jutra odchudzanie! ;) Jestem też bardzo ciekawa czy osoby z innych części Polski znają tę tradycję i smak rogali? Co o nich sądzicie?

piątek, 26 sierpnia 2011

Spożywczo - Najprostsze ciasteczka świata + podarunki

W związku z nawałem pracy oraz dennym humorem nie mam ochoty i czasu na strojne posty. Lubię się jednak zrelaksować, dodając coś na bloga, dlatego postanowiłam podzielić się z wami przepisem na bardzo pyszne, proste i szybkie w wykonaniu ciasteczka. Robiłam je (jak również zdjęcia) około miesiąc temu. Najpierw jednak dwa słowa na inny temat. 

Ostatnio miałam szczęście do bycia obdarowywaną. Najpierw koleżanka dała mi całą, wielką paczkę zielonej herbaty, bo już jej się znudziła. Babcia dała czadu kilka dni później. Nie jest to zdecydowanie typ osoby, która lubi dawać i nie przywykłam do dostawania prezentów od niej, nawet z jakiejś okazji. Ale ostatnio... spodobał mi się kubek, różowy, w kotki i róże. Powiedziałam babci, że fajny na co ona "weź sobie". Potem przy ciastkach się trochę posprzeczałyśmy (po prostu... nie da się inaczej!), więc chciałam powiedzieć jej coś miłego. O dziwo wśród bezmiaru kiczu, bezguścia i tandety, jakie u niej rządzą, dostrzegłam na półce ładnego aniołka, więc powiedziałam, że fajny. Ku mojemu bezgranicznemu zdziwieniu babcia powiedziała "weź sobie" (a zgodnie z moimi przypuszczeniami był to porcelanowy anioł z Rosenthala, wart koło 150zł)! Przypomniałam sobie, że w domu leży gdzieś w szafie zapomniany mniejszy i teraz tworzą duet. Żeby było jeszcze śmieszniej, na pożegnanie babcia sięgnęła do szkatułki i dała mi, nie powiem, całkiem ładną bransoletę. A, podsumowując tę część wpisu, właśnie siedzę przy wyśmienitym likierze porzeczkowym, otrzymanym bynajmniej nie za nic, a za pomoc sąsiadce z pewną arcyważną misją komputerową.

Do ciastek przechodząc. Potrzebujecie:
* 120g miękkiego masła
* 150g mąki
* 2 łyżki cukru pudru
* 1 łyżka cukru wanilinowego
* sok z cytryny (ilość na oko)

Moje uwagi: 
Mąka: na początek dałam jej faktycznie 150g, ale potem dołożyłam "na oko", aby ciastem w ogóle dało się jakkolwiek manipulować. Ponadto mąka była niezbędna także na etapie formowania ciastek (o tym później).
Aromat: w przepisie oryginalnym, otrzymanym od koleżanki, znajdował się aromat waniliowy bądź inny. Ja nie lubię czegoś takiego, dodałam cytrynę.

1. Zaczynamy! Piec nagrzewamy do ok 180st C. Wszystkie składniki mieszamy za pomocą dłoni w misce. Manipulujemy ewentualnie ilością mąki tak, aby wyszła nam konsystencja jak na zdjęciu. Uwaga! Ciasto klei się mocno do rąk. Toż to prawie sam tłuszcz!

2. Bierzemy po troszeczku ciasta i kulamy w rękach. Mi niezbędne było maczanie dłoni w mące co chwile, bez tego ciasto nie chciało się odkleić! Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia/pergaminem. Tak, tak, dobrze widzicie, nie miałam go! Zamiast lecieć do sklepu użyłam zwykłych ręczników papierowych i całkiem się spisały. NIE kładźcie ciastek na gołą blachę lub folię aluminiową bo wam się rozjadą i zepsują!

3. Każdą kulkę z osobna spłaszczamy widelcem, otrzymując przy okazji fajny wzorek. Widelec też trzeba maczać co chwilę w mące, bo inaczej nie będzie chciał się odkleić od kuleczek. Można by je oczywiście ozdobić jakimś orzeszkiem czy coś, ale mają być to najprostsze ciastka, więc na tym etapie ja zakończyłam działalność.

4. Blachę wkładamy do pieca na ok 15-20 minut. W związku z tym, że każdy robi nieco innej wielkości ciastka, należy po prostu kontrolować je czy się nie przypalają, ewentualnie po 20 minutach skosztować jedno i zobaczyć czy są gotowe.

5. Posypujemy ciastka cukrem pudrem i spożywamy ze smakiem!

Do usłyszenia, mam nadzieję, niebawem! Smacznego i dobranoc.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Spożywczo - Pikantne trójkąciki z ciasta francuskiego

Witam, mam ochotę podzielić się z wami tym, co zrobiłam któregoś wieczoru spontanicznie na kolację mojej rodzinie. Mam już odruch, że jak coś gotuję, to fotografuję, a teraz przyszło mi na myśl, że wrzucę na bloga. Mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu ta propozycja. Uwaga! To raczej nie jest najzdrowsza i dietetyczna kolacja :)

Do przyrządzenia smakołyku potrzebne są:
 - ciasto francuskie (do kupienia w większości sklepów spożywczych. Można zrobić własne, oczywiście, ale ani mi się to śni!)
 - żółty ser (bardzo chciałam zrobić rogaliki z parmezanem, ma przeciekawy smak, ale to była spontaniczna kolacja, więc musiałam/chciałam zużyć to, co było w lodówce)
 - dobra wędlinka (ma trochę dziwny kolor na zdjęciach, ale uwierzcie, że była świetna!)
 - por
 - pomidor
 - przyprawy (ja użyłam duuuuużo pieprzu cayenne, oregano i bazylii)
 - jajo
 - na zdjęciu widać konfiturę, bo planowałam kilka rogalików zrobić na słodko, ale ostatecznie zrezygnowałam

Tak naprawdę ciasto można nadziać CZYM SIĘ CHCE! Ja użyłam tego, co miałam akurat w domu.



Co dalej?
 - Jeśli wasze ciasto francuskie było zamrożone, to zanim je rozwiniecie trzeba mu dać się rozmrozić - oczywiste.
 - W międzyczasie kroimy sobie warzywa na zgrabne kawałeczki. Wędlinkę porwałam palcami, a ser utarłam.  
 - Rozwijamy ciasto i kroimy na zgrabne kwadraty. Strona, którą ciasto przylega do papieru jest lepka. Polecam wam układać farsz na tej lepkiej stronie, bo potem rogaliki się łatwiej sklejają! Ja już kiedyś na to wpadłam, ale tym razem zapomniałam i miałam trochę problem. Brzegi dociskałam widelcem i też było ok.
 - Układamy po troszeczku każdego z elementów farszu na kwadratach ciasta, przyprawiamy według uznania
 - Zaginamy kwadraty na pół i zalepiamy brzegi. Trzeba uważać, żeby farszu nie było za wiele. Jest przy tym zaklejaniu trochę zabawy!
 - Rozbijamy jajo, odizolowujemy żółtko i pędzlem (ja nie mam, robiłam łyżeczką) aplikujemy je na rogaliki. Będą pięknie błyszczeć!



Pieczenie! Przyznaję, że piekłam na oko! Piekarnik miałam nagrzany do 200 stopni, włączyłam termoobieg i piekłam około, powtarzam, około 15 min. Tak naprawdę patrzyłam kiedy zrobiły się duże i brązowiutkie. To się nie ma prawa nie udać!


SMACZNEGO!!

P.S. NARESZCIE w moje ręce wpadła jakaś książka, wcześniej nie miałam czasu i kasy. W niemal jeden dzień łyknęłam Upiornego legata Chmielewskiej (jedna z lepszych, jakie czytałam tej autorki!) i znów nie mam co czytać. Ale jutro idę do koleżanki, która obiecała, że będę mogła przejrzeć jej biblioteczkę i wziąć co chcę. Już się czaję na Granice szaleństwa Alex Kavy oraz na Wielki marsz Stephena Kinga bo wiem, że to ma, jupi ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...