środa, 29 sierpnia 2012

Kokarda w panterkę

Cześć Kochane, dziękuję za wszelkie komentarze od was, niektóre z nich są tak miłe, że aż coś! Szczególnie fajnie mi się czyta gdy piszecie, że za rzadko publikuję posty, wow! To się zmieni :)

Mam ostatnio tak dobry nastrój... jak dawno nie miałam. Oczywiście jest jeszcze sporo wyzwań przede mną, na razie też więcej rzeczy się dopiero zapowiada niż faktycznie dzieje. Jestem bardzo niecierpliwa, ale robię co mogę, by pomóc losowi. Nie mogę się też doczekać 23.09, kiedy to zaczyna się kolejny rok mojej szkoły. Ha, pewnie setki tysięcy młodych teraz jęczy, że już za kilka dni pierwszy września, koniec wakacji i ogólna dolina, a ja... jakże odmienne mam myśli!

Czasem mam ochotę poumieszczać na blogu nieco inne notki, niż tylko o ubraniach, ale nie wiem czy spotka się to z pozytywnym odbiorem. Póki co mam kilka pomysłów, zobaczymy. 

A wiecie co jest dziwne? Zauważyłam to już któryś rok z rzędu. Otóż zawsze mówiłam, że jestem typowo ciepłolubna, z utęsknieniem czekam co roku na wiosnę i lato, a trwoga mnie ogarnia na myśl o jesieni. Niby tak... ale zaobserwowałam dziwną rzecz, że latem jestem bardziej leniwa i skapcaniała niż na jesień. Mimo, że idą już zimne dni i znienawidzona szarówa, to ja zaczynam czuć wiatr w żaglach. Dziwne, dziwne. O, i biegać mi się chce głównie zimą! No naprawdę, zimą sobie mówiłam, że jak będzie lato to och ależ przyjemnie będzie sobie pobiegać, ale niewiele razy koniec końców to robiłam, a ostatnio znów czuję na to ochotę (jesień tuż tuż). Dobra, dosyć tych dziwnych wywodów :D

Zapraszam do obejrzenia bardzo trędi zdjęć z samowyzwalacza. Słabe to, wiem, próżne autoportrety ech... ale tego dnia zależało mi, by dobrze wyglądać, miałam parę "misji" do załatwienia i żal mi było nie pokazać tego na blogu. 

No więc od pasa w dół nic nie widać, a tam były po prostu czarne spodnie i czarne buty na koturnie, żeby na rowerku wygodnie się jechało. Postarałam się z makijażem, coraz częściej znów się maluję w ten sposób - bardzo, bardzo to lubię! Kolorystyka stroju jest trochę "nie moja", ale ostatecznie kwiaty we włosach i wyrazisty sweterek sprawiły, że czułam się dobrze. 

Próżna istota ze mnie, wiem. Nie śmiejcie się. 



 Nie ma co tu dużo gadać: ubrania oczywiście sh, kwiaty oczywiście H&M, o!

A jutro znowu do pracy na 6 i powiem wam coś, co na ogół w człowiekach (którym to mówię) wzbudza zdziwienie graniczące z przekonaniem, że muszę mieć chyba nierówno pod sufitem, ale... cieszę się z tego bardzo! I gdy widzę w grafiku, że przydzielili mi ranną zmianę to jestem mega zadowolona :]

Papaaa

środa, 22 sierpnia 2012

Sukienka w jaskółki (na spotkaniu rodzinnym)

Hej Kochane, dzisiaj chciałabym wam pokazać kilka zdjęć z ubiegłego piątku, który spędziłam w innym mieście na spotkaniu rodzinnym. Bardzo lubię takie zjazdy, obfitujące w pyszne jedzenie, mnóstwo wspomnień, tonę żartów i rodzinne ciepło. A propos ciepła: tego dnia było tak strasznie gorąco, że zwiewna sukienka i lekkie buty były jedyną możliwą opcją, nic więcej na siebie nie miałam zamiaru wkładać. Na zdjęciach widzicie, że trzymam w rękach różowy sweterek z przypiętym kwiatem, ale niestety to urozmaicenie stroju się nie przydało - było zbyt ciepło. 

Sukienka, którą wybrałam jest, moim zdaniem, przepiękna ze względu na: fason (odcięcie w talii to coś dla mnie), ciekawy kołnierz "w plisy" i uroczy wzór z jaskółkami. Szpileczki na obcasie są bardo wygodne i noszę je dość często tego lata. Miałam je już nawet w kilku postach, ale nigdy nie zostały dobrze sfotografowane. Ich faktura przypomina wężową skórę. Kolczyki zakupiłam dawno temu dość spontanicznie. Z założenia namalowane na nich różowe kwiatki miały korespondować pięknie ze sweterkiem w tym kolorze, ale jak już mówiłam - okazało się, że jest za ciepło. 

Ostatnie zdjęcie przedstawia mnie tuż przed pójściem do pracy w sobotę. Jak wam się podoba makijaż? Dość klasyczny, ale dawno nie miałam czasu i zapału by się na tym skupić (ograniczam się ostatnio do minimum minimum), a czerwone usta (tak przecież charakterystyczne dla mnie jeszcze niedawno!) nosiłam ostatnio wieki temu. Dlatego w sobotę miałam ochotę sobie przypomnieć dawne czasy i muszę przyznać, że bardzo mi to pasuje, znów wracam do takiego looku!


Sukienka w jaskółki - New Look (sh)
Buty - Dunnes (sh)
Kolczyki w łączko-koronkę - Reserved

Na ostatnim zdjęciu moje ulubione kolczyki do pracy czaszki - H&M

Dziękuję za wszelkie komentarze, wiadomości, piękne słowa, krytyczne słowa - jednym słowem waszą obecność w moim wirtualnym świecie! 
Układam sobie wszystko po kolei ostatnio, jest fajnie. 
Pozdrowionka :)

sobota, 18 sierpnia 2012

Turkusowa łączka i wiśniowy sad na głowie

Witajcie, jakież ja mam zaległości w blogowaniu! O ludzie! Wciąż sobie obiecuję, że wrócę do aktywności w sieci, bo naprawdę to lubię. Czuję, że w końcu teraz się uda. Miałam sporo wyjazdów, życie biegnie szybko i intensywnie, ale wygląda na to, że w najbliższym miesiącu się trochę uspokoi. Żeby była jasność, ani trochę nie narzekam! Wprost przeciwnie - bardzo lubię być aktywna, dzieje się sporo fajnych rzeczy i humor mi dopisuje. Mam mnóstwo planów na najbliższy czas - trzymajcie kciuki, by wszystko mi się udało!

A dzisiaj przychodzę do was ze zdjęciami z ubiegłego tygodnia. Śliczna pogoda, cudowne towarzystwo, relaks - czego chcieć więcej? :*

Wspominałam już parę razy, że mój obecnie ulubiony kolor to szeroko pojęty turkus (błękit, mięta, morski itd.). We własnej szafie odnalazłam sukienkę, która spełnia wszelkie wymogi: ma idealną kolorystykę, łączkę, kobiecy fason i nie jest za krótka. Miałam ją na sobie ostatni raz dokładnie rok temu, w TYM poście. O matko, sama jestem zszokowana, jak bardzo inaczej wtedy wyglądałam!!

Pewnie zdążyłyście się już przyzwyczaić do moich brązowych włosów. Blond, tak bardzo chwalony przez większość z was, jak również moich znajomych, niestety na razie odszedł w zapomnienie. Przyznaję jednak, że wyróżniał mnie z tłumu i był ciekawy. Brąz, który nosiłam w wersji ciemniejszej lub jaśniejszej od, chyba, października '11 był banalny i nudny. Miałam go po dziurki w nosie i postanowiłam zmienić kolor włosów ciekawszy, oryginalniejszy i bardziej do mnie pasujący. Postawiłam na wiśnię, jak wam się podoba? Choć tęsknię za blondem, muszę przyznać, że w tym kolorze czuję się super!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę udanego weekendu (mój będzie pracowity) i do rychłego usłyszenia! :D


Sukienka - New Look (sh)
Sweterek - Atmosphere (sh)
Torebka - River Island (sh)
Buty - Atmosphere (sh)
Pierścień - New Yorker
Kwiaty we włosach - H&M

wtorek, 7 sierpnia 2012

Woodstock, The Qemists, Świnoujście, plażing - słowem WAKACJE

Hej, witam was ja po 4 dniach świetnego wyjazdu! 

Ostatni tydzień był tak niesamowicie zabiegany, że nie miałam czasu się spakować - zostały mi na to ledwo dwie godzinki. Ale podołałam i o 18 po pracy w środę już siedziałam w samochodzie w drodze do Kostrzyna! W dzisiejszym poście będzie sporo tekstu, więc jak ktoś nie chce czytać - zapraszam do obejrzenia zdjęć (są podpisane). 

Jestem już po Woodstocku, więc mogę powiedzieć, że chyba z tego wyrastam. Rok temu byłam zachwycona atmosferą tam panującą, muzyka bardzo mi się podobała, a przynajmniej nie przeszkadzała. Spędziłam tam wtedy bite 4 dni i nie miałam dość. W tym roku było odwrotnie: nie dostrzegałam na około fajnych, normalnych ludzi (choć na pewno tacy byli), w oczy rzucali mi się tylko tacy zachlani, brudni, głośni, dziwni, nieapetyczni... Muzycznie też nie było jak dla mnie najlepiej, jednak przez ostatnie lata bardzo odeszłam od rocka. Dokładając do tego fakt, że pierwszego wieczora zgubiłam się i przez ponad godzinę nie mogłam odnaleźć namiotu i w ogóle ludzi można by pomyśleć, że wyjazd się nie udał. Ale jednak towarzystwo miałam wyśmienite, a pewne zdarzenie z ostatniej nocy na Woodstocku dodało +100 do całości.

Otóż umówiłyśmy się, że w piątek z samego rana ja będę prowadzić samochód do Świnoujścia, dlatego  ostatniego wieczora w Kostrzynie darowałam sobie wszelkie procenty. Koszmarnie rozbolała mnie głowa i chciałam się wyspać przed podróżą, co było niemożliwe, bo w naszym namiocie poziom głośności muzyki był porównywalny do tego, jakby mi ktoś do ucha przystawił głośnik. Plus jakby ktoś mi walił obok głowy młotkiem (wibracje podłoża). Chciało mi się płakać, bo akurat grał tak przeobrzydliwy zespół (to tylko moje zdanie!!), że naprawdę nie mogłam wyrobić (sprawdziłam sobie po czasie, to było Ministry :O). Nie miałam gdzie się schować. Ale oczywiście w końcu poszli sobie w 3 dupy, zaczęło grać jakieś reggae i o cudzie udało mi się zasnąć. Budziłam się co jakiś czas, bo trudno inaczej przy takim hałasie, ale przynajmniej dźwięki były miłe dla uszu. 

Za którymś razem znów obudziła mnie muzyka, ale tym razem był to zajebisty, basowy drop, charakterystyczny dla dubstepu (i nie tylko). W pierwszej chwili myślałam, że mi się poprzewracało w głowie (no gdzie takie rzeczy na Woodstocku??), ale wibracja w całym ciele nie pozostawiała wątpliwości. Spojrzałam na zegarek - 1:20. Zatapiałam się w cudownych dźwiękach, momentalnie odechciało mi się spać. Zastanawiałam się tylko co to za zespół i jak długo już grają. Niewiele myśląc pogrzebałam w plecaku, znalazłam jakiś dłuższy t-shirt, który zasłoniłby mi tyłek (w ramach piżamki miałam bowiem na sobie legginsy) i tak jak stałam poleciałam pod scenę. Później okazało się, że koncert się dopiero rozkręcał, więc niewiele mnie ominęło. Byłam tak szczęśliwa, że słyszę drum'n'bass i trochę dubstepu (pomieszane z rockiem) właśnie na Woodstocku, nie spodziewałam się tego! Trochę ponad godzinę bawiłam się, tańczyłam i absolutnie delektowałam się tym co się dzieje. Zawiedziona, że to już koniec po koncercie zasnęłam w absolutnej ciszy (bo czymże jest tłum drących się na około ludzi wobec niesamowicie głośnych koncertów na dużej scenie)... Rozpisałam się, ale tak teraz sobie myślę, że to był najzajebistszy moment całego wyjazdu, łącznie z pobytem nad morzem. 

Spodenki kończyły mi się mniej więcej tam, gdzie kończy się owe zdjęcie. To wiekopomna okoliczność - odważyłam się na szorty w miejscu publicznym od... chyba podstawówki!
Taki ogólny widoczek, w pewnym stopniu obrazujący co tam się działo
Odpoczynek przy namiocie, zdaje się, że przy jakiejś partyjce makao

W piątek o 9 rano już siedziałyśmy w aucie w drodze do Świnoujścia. Podróż przedłużona o gratisowe 3 godziny stania w korku na prom, ale w końcu dotarłyśmy. Nastąpiło obowiązkowe spożycie rybki z frytkami i surówką, a do tego piwko z sokiem. Pospacerowałyśmy po Świnoujściu i muszę powiedzieć, że jest prześliczne, bardzo przypadło mi do gustu i na 100% tam kiedyś wrócę! Nigdy nie zapomnę wielu godzin spędzonych na plaży już po zachodzie słońca, zarówno pierwszego, jak i drugiego wieczora. Ciepły śpiworek, opary środka przeciwko komarom (llludzie, i tak mnie te potwory zeżarły, NIGDY w życiu nie miałam tylu ugryzień, wyglądałam jakbym miała ospę - nie żartuję!), lodowate piwko, szum morza i doborowe towarzystwo  - lepiej mogłoby być chyba tylko z ukochanym przy boku!
Na promie do Świnoujścia
Zdarłyśmy z siebie cały Woodstockowy brud i w drogę na plażing
Nie, to nie jest uśmiech, to jest jakaś dziwna mina, ale... tylko na tym zdjęciu trochę widać, jakie mam fajne kolczyki :D
Błogostan...
Nie sądziłam, że do tego kiedykolwiek dojdzie, ale tak, oto ja w całej okazałości w bikini na blogu... :O
Symbol Świnoujścia ponoć musiał zostać zaliczony

Ostatni dzień niestety był mocno deszczowy i nie udało się poplażingować. Po krótkim spacerze zdecydowaliśmy się wracać powoli do Poznania. Wcześniej jednak zapuściliśmy się wgłąb Niemiec do najbliższego McDonalda, żeby sobie obczaić jak to u nich wygląda. Są różnice, są: mają obecnie świetne kanapki niedostępne w Polsce, dużo bardziej twarzowe koszulki i brak możliwości płatności kartą. Na wasze szczęście jutro muszę wstać o 5, a jest już niemal północ, dlatego moja opowieść skończy się już teraz, a nie za jakieś 500 stron tekstu dalej ;) 

Ostatnie chwile Słoneczka w niedzielę, zaraz potem zaszło na cały dzień...
Nie, nie, to nie żarcie tylko dla mnie, ale dla całej naszej czwórki :)
 
Nie mogło zabraknąć jakiegoś reprezentanta koncertu, który mnie tak uszczęśliwił! Utworów The Qemists, które mi się podobają, jest dużo więcej, a ten (zwłaszcza słuchany w domowym zaciszu) nie oddaje tego POWERA z Woodstocku. Niemniej słucham tego teraz w kółko!

Ubrania:
Top w czachy - Atmosphere (chyba, sh)
Szorty - Lidl
Kolczyki z kolcami - H&M
Sukienka w zebry - H&M
Sukienka w kolorową zeberkę - Atmosphere (sh)
Kolczyki kolorowe - Claire's
Bikini - Atmosphere (sh)

Teraz tylko czekam na kolejny wyjazd, już niedługo. Pozdrawiam serdecznie wszystkich! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...