niedziela, 18 lipca 2010

Chicken again

Cześć Kochani, sukienka z poprzedniego posta jest zdecydowanie moją ulubioną i nic jej nie pobije, jednak ile można chodzić w jednej! Dziś dla odmiany czarna :)

Jej fason kojarzy mi się z greckimi togami, nie wiem skąd mi się to wzięło. Bez paska wygląda jak worek na pyry i naprawdę nie prezentuje się dobrze. Dlatego za pomocą paska nadaję jej kształt, podoba mi się efekt takiej jakby bombki nad nim.

Sukienka jest bardzo zwiewna, więc nadaje się na taką aurę jaką nam ostatnio los funduje.  Aha, i fajne ma te świecące gówienka na ramionach i na samym dole. Dodatki te same co poprzednio bo są najuniwersalniejsze i najwygodniejsze, a poza tym jakoś mi "musk" nie pracuje przez ten upał i nie chce mi się stać godzinę przed szafą... w ogóle najchętniej nigdzie bym nie stała tylko siedziała bez ruchu (bo każdy ruch = fala gorąca) przed komputerem oglądając YouTube albo jakieś tam filmy, co też właśnie czynię.

BTW. ostatnio obejrzałam wszystkie odcinki brytyjskiego serialu Skins, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Szczególnie spodobał mi się 3 i 4 sezon. Sex, drugs and rock'n'roll  DOSŁOWNIE, a w tle tego wszystkiego prawdziwe emocje, miłość, rozterki, problemy z rodziną i samym sobą. Polecam :) A teraz za namową chłopaka wkręcam się w Rodzinę Soprano, której W OGÓLE nie znałam (gdzie ja się uchowałam?!), jak na razie mi się podoba :)

Tyle gadania, zdjęcia z wyjścia na Stary, kiedy teoretycznie powinno być zimniej, bo wieczorem, ale oczywiście nic z tego - wszystkie styki mi się zagotowały i nawet zimne piwo nie pomogło! Dla ścisłości byliśmy w mojej NAJukochańszej Mexicanie oraz w jednym z ulubionych barów, tym na samym środku rynku, ale szczerze mówiąc nawet nie wiem jak się nazywa... To ten z palmami i piaskiem, jak ktoś wie, to niech proszę powie:)
  
Dress - Zara
Wedges - CCC
Earrings - Cropp
Bag, belt - sh

piątek, 16 lipca 2010

Like fried chicken

Cześć kochani, hehe czuję się jak prażony lub też smażony kurczaczek, albo jakieś mięsko z grilla, pewnie identycznie jak wy! Każdy pisze o pogodzie, to już nudne, ja powiem tylko tyle, że nie śmiem narzekać, tegoroczna zima wyszła mi wszystkimi dziurkami i teraz jestem szczęśliwa :D

A na upały najidealniejsza wydawała mi się zawsze biała sukienka, choć nigdy nie miałam takiej jakbym chciała. Do czasu - w końcu dorwałam, zupełnie przypadkiem, sukienkę cudo pełną falban, o idealnej długości, bo ja za krótkich nosić nie mogę i na dodatek taką bez ramiączek, rękawków, trzymającą się tylko na piersiach (bardzo lubię takie bluzki).

Myślałam jeszcze o jakimś pasku czy coś, ale każda dodatkowa warstwa (nawet w postaci paska) napawała mnie niechęcią z powodu gorąca, więc zrezygnowałam. Także jest minimum wszystkiego. Sandały to moje ulubione buty na lato już od 3 chyba lat, zarówno ze względu na fason jak i wygodę, choć muszę stwierdzić, że w tym roku już mi się trochę znudziły, ale co tam, i tak je kocham. I to by było na tyle :) Miłego prażenia wszystkim :D
 
 
Dress - Ocean's club (sh)
Wedges - CCC
Bracelet, Earrings - H&M
Bag - sh
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...